Nowe życie
Dzisiaj na wstępie chciałabym się wygadać. Po prawej stronie bloga jest lista blogów, które czytam. Jest ich ok. 50. Niestety ale musiałabym odświeżyć tą listę. 2/5 blogów jest usunięte, kolejne 2/5 są zawieszone (a raczej autor poprzestał na pisaniu stopując na prologu. Jest tam wiele ciekawie zapowiadających się blogów ale... Klapa. Nic. Cisza.)
Jeszcze rok temu czytałam ok. 50 opowiadań. Dziś jest to niecałe 10. Może mi ktoś wytłumaczyć po choinke zakładać bloga, gdy wie się, że nie ma się czasu, chęci... Że nie doprowadzi się opowiadania do końca? Jako czytelnikowi jest mi ciężko, gdy widzę, ze opowadanie trafiające w moj wygurowany gust jest przerywane i bez słowa uprzedzenia usuwane. Prosba do innych autorek i tym samym czytelniczek. Piszcie tyle, na ile czujecie się na siłach. Po co tracić później czytelników usuwając bloga i nie dając ani slowa wyjasnienia.... jest mi przykro, bo znów nie mam co czytać...
Łapcie rozdział!
Rozdział 7
Mary leżała na łóżku i oglądała stare zdjęcia. Stefan oddający swój pierwszy skok, Stefan podczas pierwszego dnia w szkole, z kolegami na podwórku, obserwujący spadające gwiazdy i wreszcie Stefan oświadczający się swojej ukochanej... Obraz skoczka pozostał tylko na tych fotografiach. W głowie Mary od razu pojawiły się portrety Krafta, które rozmywały się z upływem czasu. Dziś jego urodziny. Pierwsze święto bez jego udziału. Mary nie miała siły, by iść do pracy, toteż teraz leżała i wspominała. Jej rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Ociężale podniosła się z łóżka i otworzyła drzwi. Jakież było jej zdziwienie, gdy ujrzała Gregora.
- Nie umawialiśmy się na dzisiaj - zauważyła dziewczyna, wciąż nie wpuszczając swego gościa do środka.
- Wiem, ale skończyłem prędzej wywiad i chciałem ci zaprezentować jego efekty. Poza tym nie powinnaś być dzisiaj sama...
- Skąd...? - drgnęła a w jej oczach zaiskrzyła się pojedyncza łza.
- Każdy o tym dziś mówi, ale nikt nic nie robi. Więc jestem ja! Mogę wejść? - spytał, zaglądając do środka. Mary otworzyła szerzej drzwi, a Gregor wszedł w głąb mieszkania.
- Napijesz się czegoś? - spytała beznamiętnym tonem. Czekając na odpowiedź towarzysza, zaczęła ogarniać rozgardiasz panujący w salonie.
- Nie, dziękuję. Nie przeszedłem tu pić tylko pracować - rzekł i zajął miejsce na fotelu.
Przez kolejną godzinę rozmawiali o postępach Gregora i dalszych planach wspólnej pracy.
- Wiem jak się dziś czujesz... - powiedział niespodziewanie chłopak.
- Nic nie wiesz - Mary niemalże krzyknęła z rozpaczy.
- 2 lata temu straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. Wiem jak się czujesz, bo sam kiedyś tak się czułem. Powrót do normalności zajął mi półtorej roku, podziwiam cię, że ty poradziłaś sobie tak szybko...
- Skąd takie przypuszczenia? To są tylko pozory. Ja... Ja nie radzę sobie - szepnęła dziewczyna i pozwoliła, by łzy spływały po jej twarzy. - Gdyby nie ciąża, gdyby nie mój brat.... - Mary wytarła mokrą twarz i szybko dodała: - Powinieneś już iść.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, niezależnie od tego czy mnie lubisz czy nie - wstał z miejsca, zbierając swoje materiały. - Mam nadzieję, że do jutra - powiedział i skierował się do wyjścia.
Popołudniowy spacer na cmentarz dobrze jej zrobił. Jednak sama obecność przy grobie o mało nie doprowadziła do tragedii. Kolega Stefana zauważył Mary osuwającą się po drzewie przy miejscu pochówku Krafta. Szybko podbiegł do ciężarnej i przygarnął do siebie, by nie upadła.
Mary poczuła silne ramiona obejmujące jej ciało. Otworzyła oczy i ujrzała Gregora. A więc to on ją złapał?
- Dziękuję- szepnęła i chciała odejść jednak mężczyzna nie chciał jej puścić.
- Pozwól się odprowadzić. Nie pozwolę ci odejść samej, jeszcze znów zasłabniesz. - Mary nic nie odpowiedziała tylko pozwoliła wziąć się pod rękę. Opowiedziała swemu wybawcy trasę do domu i szli w milczeniu. Podczas drogi bacznie obserwowała chłopaka. Musiała przyznać: był przystojny. Pierwszy raz po śmierci Krafta spojrzała w ten sposób na faceta. Zawsze najprzystojniejszym chłopakiem był dla niej Stefan. A teraz zauważyła, że Gregor również ma to coś.
Nie wiedziała skąd przyszło jej do głowy by zadać to pytanie. Miał ją tylko odprowadzić pod same drzwi, a następnie wrócić do swojego domu. Ale kiedy usłyszał „Wejdziesz? Robię dobrą kawę.” natychmiast zmienił plany i z radością wkroczył do jej mieszkania. Kiedy doszli do mieszkania Mary za oknem panował już mrok. Dziewczyna nie była przekonana co do słuszności swojego postępowania, ale teraz było już zbyt późno by cokolwiek zmienić. Z rumieńcami na twarzy zaprosiła go do malutkiego salonu i poprosiła by się rozgościł. Sama natomiast zamknęła się w łazience i patrząc w lustro rozmyślała o tej sytuacji, w której się znalazła. Była w swoim mieszkaniu, z zupełnie obcym facetem. Bardzo przystojnym facetem. Czuła ekscytację, ale też czuła się tak, jakby zdradzała Stefana.
- Tak sobie pomyślałem - usłyszała z za zamkniętych drzwi.- Skoro już tu jesteśmy, razem, to może wypijemy tą kawę? - Szybko opuściła łazienkę i z uśmiechem na ustach podeszła do niego.
- Naprawdę chcesz teraz pić kawę?
- Szczerze?
- Tylko szczerze.
- Nie chcę. - Schlierenzauer puścił do niej oczko - Wolałbym napić się z tobą soku.- Dziewczyna roześmiała się radośnie i pociągnęła go delikatnie za rękę, prowadząc do kuchni. Wystawiła z szafki dwie szklanki, po czym napełniła je pomarańczową cieczą.
- Wiesz, że tak naprawdę nie wiem jak masz na imię? Może zdradzisz mi je? - ze zdziwieniem stwierdziła, że to prawda. Rozmawiali ze sobą raz na cmentarzu, ona znała jego imię a sama zapomniała się przedstawić.
- A czy to ważne?- Tą odpowiedzią zaskoczyła i siebie, i jego. - I tak już się więcej nie spotkamy, a ty o mnie zapomnisz.
- Uwierz mi, że takiej dziewczyny jak ty, nie zapomina się tak szybko. Zresztą... Wpadliśmy na siebie już dwa razy. Może to przeznaczenie?
- Czemu mam ci wierzyć?
- Popatrz na mnie - spełniła jego prośbę i uśmiechnęła się samymi kącikami ust.- Czy te oczy mogą kłamać?- roześmiała się radośnie i pogroziła mu palcem.
- Uważaj bo Ci uwierzę.- Chłopak upił trochę soku ze szklanki i nadal patrzył na nią tym swoim błagalnym wzrokiem.- Dobra, wygrałeś.Mam na imię Mary.
- I tak już mnie znasz, ale Gregor. Gregor Schlierenzauer. - złączyli ręce w uścisku i śmiejąc się przenieśli się z powrotem do salonu. Mary usiadła na fotelu by zachować bezpieczną odległość od chłopaka. Rozmawiali na różne tematy...
Obudziła się kilka godzin później na kanapie. Widocznie musiała być już mocno zmęczona, skoro nie pamiętała, kiedy zasnęła. Przeciągnęła się i kiedy napotkała ręką opór, otworzyła szeroko oczy. Jakie było jej zdziwienie, kiedy ujrzała nad sobą twarz blondyna, uśmiechającego się szeroko.
- Gregor - wyszeptała trochę spanikowana, a chłopak widząc jej przerażoną minę, roześmiał się na głos. Na jej policzkach pojawił się rumieniec, którego tym razem nie mogła zamaskować makijażem.- Czy obrazisz się jak spytam, co tu robisz?- kontynuowała dalej, jednak nie mogąc znieść wyrazu jego twarzy, schowała głowę w poduszkę. Gregor przytulił ją mocno i pocałował jej włosy.
- Spałem z tobą. – ta odpowiedź niezbyt ją ucieszyła.
- To widzę.
- Najpierw rozmawialiśmy o tym, jakie masz piękne imię. Potem przeniosłaś się na kanapę, bo stwierdziłaś, że padasz z nóg i dalej rozmawialiśmy. I wreszcie zasnęłaś.
- A ty?
- Chciałem iść do domu ale obiecałem ci, że cię nie zapomnę. A przecież nie mam twojego numeru telefonu.... Poza tym, prosiłaś mnie abym został - westchnął.- Nie miałem serca Ci odmówić.
- Jest coś jeszcze, o czym powinnam wiedzieć?
- Tylko tyle, że jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem.- wreszcie odważyła się na niego spojrzeć, a kiedy już to zrobiła Gregor pocałował na krótką chwilę jej usta.
Jeszcze rok temu czytałam ok. 50 opowiadań. Dziś jest to niecałe 10. Może mi ktoś wytłumaczyć po choinke zakładać bloga, gdy wie się, że nie ma się czasu, chęci... Że nie doprowadzi się opowiadania do końca? Jako czytelnikowi jest mi ciężko, gdy widzę, ze opowadanie trafiające w moj wygurowany gust jest przerywane i bez słowa uprzedzenia usuwane. Prosba do innych autorek i tym samym czytelniczek. Piszcie tyle, na ile czujecie się na siłach. Po co tracić później czytelników usuwając bloga i nie dając ani slowa wyjasnienia.... jest mi przykro, bo znów nie mam co czytać...
Łapcie rozdział!
Rozdział 7
Mary leżała na łóżku i oglądała stare zdjęcia. Stefan oddający swój pierwszy skok, Stefan podczas pierwszego dnia w szkole, z kolegami na podwórku, obserwujący spadające gwiazdy i wreszcie Stefan oświadczający się swojej ukochanej... Obraz skoczka pozostał tylko na tych fotografiach. W głowie Mary od razu pojawiły się portrety Krafta, które rozmywały się z upływem czasu. Dziś jego urodziny. Pierwsze święto bez jego udziału. Mary nie miała siły, by iść do pracy, toteż teraz leżała i wspominała. Jej rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Ociężale podniosła się z łóżka i otworzyła drzwi. Jakież było jej zdziwienie, gdy ujrzała Gregora.
- Nie umawialiśmy się na dzisiaj - zauważyła dziewczyna, wciąż nie wpuszczając swego gościa do środka.
- Wiem, ale skończyłem prędzej wywiad i chciałem ci zaprezentować jego efekty. Poza tym nie powinnaś być dzisiaj sama...
- Skąd...? - drgnęła a w jej oczach zaiskrzyła się pojedyncza łza.
- Każdy o tym dziś mówi, ale nikt nic nie robi. Więc jestem ja! Mogę wejść? - spytał, zaglądając do środka. Mary otworzyła szerzej drzwi, a Gregor wszedł w głąb mieszkania.
- Napijesz się czegoś? - spytała beznamiętnym tonem. Czekając na odpowiedź towarzysza, zaczęła ogarniać rozgardiasz panujący w salonie.
- Nie, dziękuję. Nie przeszedłem tu pić tylko pracować - rzekł i zajął miejsce na fotelu.
Przez kolejną godzinę rozmawiali o postępach Gregora i dalszych planach wspólnej pracy.
- Wiem jak się dziś czujesz... - powiedział niespodziewanie chłopak.
- Nic nie wiesz - Mary niemalże krzyknęła z rozpaczy.
- 2 lata temu straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. Wiem jak się czujesz, bo sam kiedyś tak się czułem. Powrót do normalności zajął mi półtorej roku, podziwiam cię, że ty poradziłaś sobie tak szybko...
- Skąd takie przypuszczenia? To są tylko pozory. Ja... Ja nie radzę sobie - szepnęła dziewczyna i pozwoliła, by łzy spływały po jej twarzy. - Gdyby nie ciąża, gdyby nie mój brat.... - Mary wytarła mokrą twarz i szybko dodała: - Powinieneś już iść.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, niezależnie od tego czy mnie lubisz czy nie - wstał z miejsca, zbierając swoje materiały. - Mam nadzieję, że do jutra - powiedział i skierował się do wyjścia.
Popołudniowy spacer na cmentarz dobrze jej zrobił. Jednak sama obecność przy grobie o mało nie doprowadziła do tragedii. Kolega Stefana zauważył Mary osuwającą się po drzewie przy miejscu pochówku Krafta. Szybko podbiegł do ciężarnej i przygarnął do siebie, by nie upadła.
Mary poczuła silne ramiona obejmujące jej ciało. Otworzyła oczy i ujrzała Gregora. A więc to on ją złapał?
- Dziękuję- szepnęła i chciała odejść jednak mężczyzna nie chciał jej puścić.
- Pozwól się odprowadzić. Nie pozwolę ci odejść samej, jeszcze znów zasłabniesz. - Mary nic nie odpowiedziała tylko pozwoliła wziąć się pod rękę. Opowiedziała swemu wybawcy trasę do domu i szli w milczeniu. Podczas drogi bacznie obserwowała chłopaka. Musiała przyznać: był przystojny. Pierwszy raz po śmierci Krafta spojrzała w ten sposób na faceta. Zawsze najprzystojniejszym chłopakiem był dla niej Stefan. A teraz zauważyła, że Gregor również ma to coś.
Nie wiedziała skąd przyszło jej do głowy by zadać to pytanie. Miał ją tylko odprowadzić pod same drzwi, a następnie wrócić do swojego domu. Ale kiedy usłyszał „Wejdziesz? Robię dobrą kawę.” natychmiast zmienił plany i z radością wkroczył do jej mieszkania. Kiedy doszli do mieszkania Mary za oknem panował już mrok. Dziewczyna nie była przekonana co do słuszności swojego postępowania, ale teraz było już zbyt późno by cokolwiek zmienić. Z rumieńcami na twarzy zaprosiła go do malutkiego salonu i poprosiła by się rozgościł. Sama natomiast zamknęła się w łazience i patrząc w lustro rozmyślała o tej sytuacji, w której się znalazła. Była w swoim mieszkaniu, z zupełnie obcym facetem. Bardzo przystojnym facetem. Czuła ekscytację, ale też czuła się tak, jakby zdradzała Stefana.
- Tak sobie pomyślałem - usłyszała z za zamkniętych drzwi.- Skoro już tu jesteśmy, razem, to może wypijemy tą kawę? - Szybko opuściła łazienkę i z uśmiechem na ustach podeszła do niego.
- Naprawdę chcesz teraz pić kawę?
- Szczerze?
- Tylko szczerze.
- Nie chcę. - Schlierenzauer puścił do niej oczko - Wolałbym napić się z tobą soku.- Dziewczyna roześmiała się radośnie i pociągnęła go delikatnie za rękę, prowadząc do kuchni. Wystawiła z szafki dwie szklanki, po czym napełniła je pomarańczową cieczą.
- Wiesz, że tak naprawdę nie wiem jak masz na imię? Może zdradzisz mi je? - ze zdziwieniem stwierdziła, że to prawda. Rozmawiali ze sobą raz na cmentarzu, ona znała jego imię a sama zapomniała się przedstawić.
- A czy to ważne?- Tą odpowiedzią zaskoczyła i siebie, i jego. - I tak już się więcej nie spotkamy, a ty o mnie zapomnisz.
- Uwierz mi, że takiej dziewczyny jak ty, nie zapomina się tak szybko. Zresztą... Wpadliśmy na siebie już dwa razy. Może to przeznaczenie?
- Czemu mam ci wierzyć?
- Popatrz na mnie - spełniła jego prośbę i uśmiechnęła się samymi kącikami ust.- Czy te oczy mogą kłamać?- roześmiała się radośnie i pogroziła mu palcem.
- Uważaj bo Ci uwierzę.- Chłopak upił trochę soku ze szklanki i nadal patrzył na nią tym swoim błagalnym wzrokiem.- Dobra, wygrałeś.Mam na imię Mary.
- I tak już mnie znasz, ale Gregor. Gregor Schlierenzauer. - złączyli ręce w uścisku i śmiejąc się przenieśli się z powrotem do salonu. Mary usiadła na fotelu by zachować bezpieczną odległość od chłopaka. Rozmawiali na różne tematy...
Obudziła się kilka godzin później na kanapie. Widocznie musiała być już mocno zmęczona, skoro nie pamiętała, kiedy zasnęła. Przeciągnęła się i kiedy napotkała ręką opór, otworzyła szeroko oczy. Jakie było jej zdziwienie, kiedy ujrzała nad sobą twarz blondyna, uśmiechającego się szeroko.
- Gregor - wyszeptała trochę spanikowana, a chłopak widząc jej przerażoną minę, roześmiał się na głos. Na jej policzkach pojawił się rumieniec, którego tym razem nie mogła zamaskować makijażem.- Czy obrazisz się jak spytam, co tu robisz?- kontynuowała dalej, jednak nie mogąc znieść wyrazu jego twarzy, schowała głowę w poduszkę. Gregor przytulił ją mocno i pocałował jej włosy.
- Spałem z tobą. – ta odpowiedź niezbyt ją ucieszyła.
- To widzę.
- Najpierw rozmawialiśmy o tym, jakie masz piękne imię. Potem przeniosłaś się na kanapę, bo stwierdziłaś, że padasz z nóg i dalej rozmawialiśmy. I wreszcie zasnęłaś.
- A ty?
- Chciałem iść do domu ale obiecałem ci, że cię nie zapomnę. A przecież nie mam twojego numeru telefonu.... Poza tym, prosiłaś mnie abym został - westchnął.- Nie miałem serca Ci odmówić.
- Jest coś jeszcze, o czym powinnam wiedzieć?
- Tylko tyle, że jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem.- wreszcie odważyła się na niego spojrzeć, a kiedy już to zrobiła Gregor pocałował na krótką chwilę jej usta.
Wiecie, że to prawdopodobnie najdłuższy rozdział? :D
Będzie króciutko, bo muszę iść spać.
OdpowiedzUsuńJej, tak myślałam, że chodzi o urodziny Stefka. Biedna Mary.
Trochę mi się mylą te Gregory ;)
Gregor numer jeden do niej zarywa trochę, czy mi sie zdaje?
Bo drugi bez wątpienia. Tylko co Mary na to? Bo chyba trochę za wcześnie dla niej na nowy związek, huh?
Buziaczek na dobranoc!
E_A
Ach, zapomniałam się odnieść do Twojego wstępu.
UsuńBo doskonale znam ten ból, jakieś opowiadanie mi znikło tuż przed tym jak przeczytałam epilog, inne, do którego chciałam wrócić, definitywnie zniknęło z blogosfery.
Z tych zdecydowanie lepszych raczej nie ma porzuconych, ale zdrzyły się takie, które miały obiecujące prolog+pierwszy rozdział i... cisza.
Ale znam też drugą stronę. Bo pisanie to jednak czasochłonna rzecz, zwłaszcza, gdy poświęca się temu tyle serca co ja. A z życiem jest różnie, więc czasem można nie dać rady. Miałam kiedyś taką sytuację, ale bloga nie usunęłam, bo ludzie wracali do tej historii i nadal wracają.
Nie zmienia to faktu, że czasem nie da się dokończyć. Ale z czytelnikiem trzeba być fair, i dać mu szansę doczytać do końca, czy coś.
Tyle, dobranoc!
Heh w takim razie od następnego będą pojawiać się częściej nazwiska ;)
UsuńZdaje, nie zdaje... Wyjdzie w praniu :)
Dobranoc!
widzę, że nie tylko ja tak mam... u siebie obserwuję 170 blogów, z czego 100, jak nie więcej są już niepisane/zawieszone... na podstronie mam AŻ 50, a niektóre i tak są tam porzucone... nie lepiej napisać trochę na zapas i dopiero zacząć publikować? :p
OdpowiedzUsuńale do rozdziału.
wow, trochę się działo...:o Gregor1 znów próbował zarwać, no ale nie pykło, a Gregor2 wykorzystał swoją szansę i to doszczętnie, haha. myślę, że... Że Stefan nie będzie miał Mary tego za złe. sądzę, że Krafti chce jej szczęścia, chce, żeby ich dziecko wychowywało się w pełnej rodzinie i to dlatego "podesłał" Gregora2.
czekam na kolejny! :*
Dobry sposób na dwa Gregory (chyba tez tak zacznę ich oznaczać)
UsuńNo i zobaczymy jak to wyjdzie ;)
W twoich słowach z początku tej notki jest wiele prawdy. Szkoda, gdy jakieś świetnie zapowiadające się opowiadanie umiera chwilę po rozpoczęciu. Szkoda też, gdy ktoś bez słowa znika. Jednak zawsze trzeba spróbować zrozumieć tą drugą stronę. Bo sama czasem mam pomysł, a chwilę później okazuje się on klapą... Ach, zresztą długa historia.
OdpowiedzUsuńAle popieram w tym, by pisać tyle, ile czuje się autor na siłach. Bo z przymusu nie wychodzi nic dobrego.
Pozdrawiam!