Nowe życie
Rozdział 12
Od początku meczu Gregor pilnie obserwował Mary. Razem z nimi na sportowe wydarzenie wybrało się kilka osób z ich pracy.
- Na pewno dobrze się czujesz? - zapytał, gdy zauważył, jak dziewczyna zatacza dłonią szerokie koła na naprawdę dużym brzuchu.
- Jasne, nic mi nie jest. Denerwuję się, ono przez to też czuje się zaniepokojone… ale to nic, naprawdę.
- Jak coś ci się stanie…
- Za chwilę tobie się stanie, jak Boga kocham! - uniosła się. Wagner zamrugał zaskoczony, podczas gdy ich koleżanka zwijała się na krzesełku z drugiej strony ze śmiechu.
- Uważaj, bo zbrodnia popełniona przez ciężarną jest traktowana jako zbrodnia w afekcie! - zawołała, ocierając kąciki oczu z łez. Gregor napuszył się niczym paw, obrażony i nie odezwał się już ani słowem, pomagając tylko Mary wstać do hymnu, a potem ponownie usiąść na miejscu. Szybko jednak musiał zapomnieć o fochu i unoszeniu się dumą. Po pierwszym golu dla Austrii musiał biec do samochodu po poduszkę dla ciężarnej, której oczywiście zapomniała ze sobą wcześniej zabrać, a plastikowe krzesełko okazało się nie być tak wygodne, jak myślała.
W czasie krótkiej przerwy kiedy kibice austriaccy cieszyli się ze zdobytej bramki, Mary znowu poczuła dziwne kłucie w boku, jakby znowu musiała wyjść do łazienki, a przy okazji rozprostowałaby kości, ale była tak przerażona tym, co działo się na boisku, że nie była w stanie choćby otworzyć ust i powiedzieć komukolwiek, że chciałaby ochłonąć. Co dopiero mówić o tym, by poprawnie zidentyfikować ten kłujący ból w podbrzuszu…
Drugi gol wpadł po dziesięciu minutach, jednak dla drużyny przeciwnej.
Mary cały czas głaskała brzuch. Maluch w jej wnętrzu znowu bawił się w akrobatę.
- Okay? - tym razem Vika zaniepokoiła się lekko, gdy twarz Amelii przeciął dziwny grymas. Gregor zaraz złapał ją pod łokieć z drugiej strony, napinając wszystkie mięśnie, gotowy do tego, by wyprowadzić dziewczynę z areny. Ona jednak delikatnie pokiwała głową, mocniej głaszcząc brzuszek.
- Kopie, złośliwiec mały. Jak nic będę miała dwóch wyczynowców w domu - zaśmiała się nieco zmęczonym głosem i przymknęła oczy, oddychając głęboko.
- Na pewno dobrze się czujesz? Zbladłaś…
- Denerwuje się, poza tym tu jest strasznie gorąco. Ale to nic, naprawdę, jest w porządku. Przecież obiecałam, że jeśli cokolwiek będzie się działo, dam wam od razu znać - uśmiechnęła się promiennie do Viki, po czym odwróciła się w drugą stronę i ścisnęła lekko dłoń Wagnera. - Spokojnie - powiedziała najswobodniejszym tonem, na jaki było ją stać, choć w podświadomości zapaliła jej się czerwona lampka. Była naprawdę zaabsorbowana meczem, każdy skurcz czy ruch dziecka zganiając na karb zdenerwowania, ale gdy ból się nasilił i zaczął powtarzać w zdecydowanie krótszych odstępach czasu, o mało nie zemdlała z przerażenia. Popatrzyła na zegarek, pod nosem licząc sekundy, gdy nagle ból znowu przeciął jej ciało. Mary krew odpłynęła z twarzy. To nie mogło być już, miała jeszcze równo dwa tygodnie do porodu. Nie mogła rodzić, przecież obiecała Richardowi i rodzicom Stefana, że natychmiast do nich zadzwoni. Spanikowana, zaczęła nieco nachalniej uciskać wrażliwą teraz skórę, ciągle mając nadzieję, że tylko jej się wydaje, że histeryzuje i z nerwów ma już omamy. Niestety, gdy chłopcy zaczęli powiększać swoje prowadzenie w drugiej połowie Mary już nie wiedziała, co dzieje się na meczu, z rosnącym przerażeniem przyglądając się migającemu na tablicy wyników zegarowi. Głośny wrzask radości wydobywający się z piersi Viki siedzącej po jej prawej, zlał się z jej cichym jękiem; objęła ramieniem brzuch i skrzywiła się mocno, zjeżdżając nieco po oparciu fotelika.
- Widziałaś? Kolejna bramka dla nas! - zawołała rudowłosa, z szerokim uśmiechem na twarzy obracając się ku brunetce, po czym zbladła, siadając ciężko na swoim miejscu. - Mary?
- Muszę jechać do szpitala… Aua, aua… - jęknęła cicho, zagryzając wargi. Vikę sparaliżował blady strach; otwierała i zamykała usta, niezdolna do jakiegokolwiek słowa, dopiero po dwóch cennych w tamtej chwili minutach powtarzając głupkowato:
- Do szpitala?
Gregor w mig wyłapał przerażony szept koleżanki obracając się ku dziewczynom.
- Mary… - wydukał z pewnym dystansem, łapiąc przyjaciółkę pod ramię, bo gotowa była upaść.
- Rodzę - rzuciła tylko po cichu, zagryzając szczęki, byle nie zacząć piszczeć z bólu. Czuła się jak na jakiejś taniej, amerykańskiej komedii, w której na nieszczęście to ona grała główną rolę. Nie tak to wszystko miało wyglądać, nie tak, nie tak!
- Co robisz?!
- Rodzę. Muszę jechać do szpitala. Chyba, że sam odbierzesz poród! - fuknęła, łypiąc spod byka na dziennikarza.
- Mary, ja ciebie zamorduję! - warknął Gregor wściekły i przerażony zarazem. Wstał gwałtownie z miejsca, zwracając na siebie uwagę siedzących w najbliższym otoczeniu ludzi.
- Zadzwonię po karetkę - wydukała nagle Vika, odzyskując zdolność normalnego myślenia.
- Przecież nie przebije się teraz przez miasto! - zagrzmiał Wagner, powoli pomagając rodzącej wstać. - Pomóż jej wyjść, podjadę pod główne wejście - zakomenderował Vice - A ciebie zabiję, przysięgam - wywarczał brunetce do ucha. - Niech to dziecko tylko z ciebie wyjdzie, jak Boga kocham, obedrę cię ze skóry, żywcem zamorduję! - krzyknął, nie zwracając dłużej uwagi na to, że przygląda im się coraz więcej ludzi. Zdawkowo przeprosił siedzącego obok niego chłopaka, przeskoczył mu nad kolanami i puścił się biegiem ku wyjściu, żeby jak najszybciej dotrzeć przed parking i zdążyć wyminąć tłum, zebrany pod halą w strefie kibica. Gdy siedem minut później deptał w gaz, modlił się tylko, by nie zatrzymał go żaden policjant z suszarką. Klął na siebie w myśli, błagając jednocześnie pod nosem, by wszystko skończyło się tak, jak powinno…
____
O mały włos zapomniałam, że dziś jest środa! A co za tym idzie prawie zapomniałam dodać nowy rozdział. Ale jest! Zdążyłam! Podoba się? Mogę zdradzić tylko tyle, że będzie się działo!!!
Od początku meczu Gregor pilnie obserwował Mary. Razem z nimi na sportowe wydarzenie wybrało się kilka osób z ich pracy.
- Na pewno dobrze się czujesz? - zapytał, gdy zauważył, jak dziewczyna zatacza dłonią szerokie koła na naprawdę dużym brzuchu.
- Jasne, nic mi nie jest. Denerwuję się, ono przez to też czuje się zaniepokojone… ale to nic, naprawdę.
- Jak coś ci się stanie…
- Za chwilę tobie się stanie, jak Boga kocham! - uniosła się. Wagner zamrugał zaskoczony, podczas gdy ich koleżanka zwijała się na krzesełku z drugiej strony ze śmiechu.
- Uważaj, bo zbrodnia popełniona przez ciężarną jest traktowana jako zbrodnia w afekcie! - zawołała, ocierając kąciki oczu z łez. Gregor napuszył się niczym paw, obrażony i nie odezwał się już ani słowem, pomagając tylko Mary wstać do hymnu, a potem ponownie usiąść na miejscu. Szybko jednak musiał zapomnieć o fochu i unoszeniu się dumą. Po pierwszym golu dla Austrii musiał biec do samochodu po poduszkę dla ciężarnej, której oczywiście zapomniała ze sobą wcześniej zabrać, a plastikowe krzesełko okazało się nie być tak wygodne, jak myślała.
W czasie krótkiej przerwy kiedy kibice austriaccy cieszyli się ze zdobytej bramki, Mary znowu poczuła dziwne kłucie w boku, jakby znowu musiała wyjść do łazienki, a przy okazji rozprostowałaby kości, ale była tak przerażona tym, co działo się na boisku, że nie była w stanie choćby otworzyć ust i powiedzieć komukolwiek, że chciałaby ochłonąć. Co dopiero mówić o tym, by poprawnie zidentyfikować ten kłujący ból w podbrzuszu…
Drugi gol wpadł po dziesięciu minutach, jednak dla drużyny przeciwnej.
Mary cały czas głaskała brzuch. Maluch w jej wnętrzu znowu bawił się w akrobatę.
- Okay? - tym razem Vika zaniepokoiła się lekko, gdy twarz Amelii przeciął dziwny grymas. Gregor zaraz złapał ją pod łokieć z drugiej strony, napinając wszystkie mięśnie, gotowy do tego, by wyprowadzić dziewczynę z areny. Ona jednak delikatnie pokiwała głową, mocniej głaszcząc brzuszek.
- Kopie, złośliwiec mały. Jak nic będę miała dwóch wyczynowców w domu - zaśmiała się nieco zmęczonym głosem i przymknęła oczy, oddychając głęboko.
- Na pewno dobrze się czujesz? Zbladłaś…
- Denerwuje się, poza tym tu jest strasznie gorąco. Ale to nic, naprawdę, jest w porządku. Przecież obiecałam, że jeśli cokolwiek będzie się działo, dam wam od razu znać - uśmiechnęła się promiennie do Viki, po czym odwróciła się w drugą stronę i ścisnęła lekko dłoń Wagnera. - Spokojnie - powiedziała najswobodniejszym tonem, na jaki było ją stać, choć w podświadomości zapaliła jej się czerwona lampka. Była naprawdę zaabsorbowana meczem, każdy skurcz czy ruch dziecka zganiając na karb zdenerwowania, ale gdy ból się nasilił i zaczął powtarzać w zdecydowanie krótszych odstępach czasu, o mało nie zemdlała z przerażenia. Popatrzyła na zegarek, pod nosem licząc sekundy, gdy nagle ból znowu przeciął jej ciało. Mary krew odpłynęła z twarzy. To nie mogło być już, miała jeszcze równo dwa tygodnie do porodu. Nie mogła rodzić, przecież obiecała Richardowi i rodzicom Stefana, że natychmiast do nich zadzwoni. Spanikowana, zaczęła nieco nachalniej uciskać wrażliwą teraz skórę, ciągle mając nadzieję, że tylko jej się wydaje, że histeryzuje i z nerwów ma już omamy. Niestety, gdy chłopcy zaczęli powiększać swoje prowadzenie w drugiej połowie Mary już nie wiedziała, co dzieje się na meczu, z rosnącym przerażeniem przyglądając się migającemu na tablicy wyników zegarowi. Głośny wrzask radości wydobywający się z piersi Viki siedzącej po jej prawej, zlał się z jej cichym jękiem; objęła ramieniem brzuch i skrzywiła się mocno, zjeżdżając nieco po oparciu fotelika.
- Widziałaś? Kolejna bramka dla nas! - zawołała rudowłosa, z szerokim uśmiechem na twarzy obracając się ku brunetce, po czym zbladła, siadając ciężko na swoim miejscu. - Mary?
- Muszę jechać do szpitala… Aua, aua… - jęknęła cicho, zagryzając wargi. Vikę sparaliżował blady strach; otwierała i zamykała usta, niezdolna do jakiegokolwiek słowa, dopiero po dwóch cennych w tamtej chwili minutach powtarzając głupkowato:
- Do szpitala?
Gregor w mig wyłapał przerażony szept koleżanki obracając się ku dziewczynom.
- Mary… - wydukał z pewnym dystansem, łapiąc przyjaciółkę pod ramię, bo gotowa była upaść.
- Rodzę - rzuciła tylko po cichu, zagryzając szczęki, byle nie zacząć piszczeć z bólu. Czuła się jak na jakiejś taniej, amerykańskiej komedii, w której na nieszczęście to ona grała główną rolę. Nie tak to wszystko miało wyglądać, nie tak, nie tak!
- Co robisz?!
- Rodzę. Muszę jechać do szpitala. Chyba, że sam odbierzesz poród! - fuknęła, łypiąc spod byka na dziennikarza.
- Mary, ja ciebie zamorduję! - warknął Gregor wściekły i przerażony zarazem. Wstał gwałtownie z miejsca, zwracając na siebie uwagę siedzących w najbliższym otoczeniu ludzi.
- Zadzwonię po karetkę - wydukała nagle Vika, odzyskując zdolność normalnego myślenia.
- Przecież nie przebije się teraz przez miasto! - zagrzmiał Wagner, powoli pomagając rodzącej wstać. - Pomóż jej wyjść, podjadę pod główne wejście - zakomenderował Vice - A ciebie zabiję, przysięgam - wywarczał brunetce do ucha. - Niech to dziecko tylko z ciebie wyjdzie, jak Boga kocham, obedrę cię ze skóry, żywcem zamorduję! - krzyknął, nie zwracając dłużej uwagi na to, że przygląda im się coraz więcej ludzi. Zdawkowo przeprosił siedzącego obok niego chłopaka, przeskoczył mu nad kolanami i puścił się biegiem ku wyjściu, żeby jak najszybciej dotrzeć przed parking i zdążyć wyminąć tłum, zebrany pod halą w strefie kibica. Gdy siedem minut później deptał w gaz, modlił się tylko, by nie zatrzymał go żaden policjant z suszarką. Klął na siebie w myśli, błagając jednocześnie pod nosem, by wszystko skończyło się tak, jak powinno…
____
O mały włos zapomniałam, że dziś jest środa! A co za tym idzie prawie zapomniałam dodać nowy rozdział. Ale jest! Zdążyłam! Podoba się? Mogę zdradzić tylko tyle, że będzie się działo!!!
jak dobrze, ze miałam nadrabianie, bo poprzedni post łyknęłam w dosłowne minutkę! :P
OdpowiedzUsuńjezu, Mary zaczęła rodzić, a tutaj Austria wygrywała... widać, zę to ff, moje Austriaki to teraz takie... kurdę :( będę płakać nad ich losem zaraz, haha
Gregor W. mnie tu zdenerwował, nie wiem czemu :p ogólnie jego osoba mnie irytuje, haha
jejciu... żeby maleństwo było całe i zdrowe! a Gregor S. i państwo Kraft to na zawał tam zejdą, haha
czekam na kolejny! :*
No ja mam nadzieję, że z dzieciakiem wszystko w porządku! I że Mary nie będzie rodzić w taksówce, sam fakt, że nie ma Grzesia, ani rodziców jest przykry.
OdpowiedzUsuńEeech, nieodpowiedzialna jest, strasznie!
Uh, mam nadzieję, że wszystko bezie okej, czekam!
Ale, żeby ucinać w takim momencie?! O.o
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dziecko będzie zdrowe! No i dziadkowie zadowoleni z wnuka!
A gdyby tak Gregor był uznany za ojca ^^
Weny!