Nowe życie (1)
Poczułam, że muszę to opublikować. Że chcę. Nie wiem, dlaczego. Nie wiem, po co. Dla siebie. Bo pomysł zeżarłby mnie. Nie będzie idealnie. Są wakacje i chyba trochę wyłączyłam myślenie. Ale postaram się zrobić to jak najlepiej. Nie zapraszam nikogo. Kto wejdzie, znajdzie, niech czyta. Coś banalnego z niebanalnym. Trochę jak film ,,Życie od kuchni''. Ale nie w kuchni ;)
Coś dłuższego niż Długopis, ale nie aż takie długie. Zapraszam! Miłego czytania
Prolog
- Można się z nim pożegnać - oznajmił lekarz, a serce Mary stanęło. Pożegnać? Przecież miał się obudzić! Miał zdobywać kolejne puchary, pobijać rekordy!
- Ale jak to? - wydukała cicho, czując, że pierwsze łzy zaczynają napływać do jej oczu.
- Mózg już nie pracuje. Żyje dzięki tej maszynie, ale nie długo. Za niecałą godzinę odłączymy go od aparatury. Nie ma sensu tracić czasu, skoro czekają inni pacjenci.
- Nie możecie! - krzyknęła kobieta i już nie hamowała łez.
- Przykro mi, takie są procedury - powiedział i zostawił Mary samą na korytarzu. Samą z głową pełną wątpliwości. Chciała się z nim pożegnać, ale nie w taki sposób! Nie dziś! Przecież on ma dopiero 22 lata! To nie może być prawda!
Usiadła na krześle i rozpłakała się. Planowali wspólną przyszłość. Trójkę dzieci i dom z ogródkiem. Białego labradora i suczkę rasy york.
- Co z nim? - spytała jego matka, a Mary podniosła głowę i zamglonym wzrokiem przekazała jej wszystko, co kobieta powinna wiedzieć. Tak jak Mary, pani Margot zaniosła się głośnym szlochem, ale inaczej jak przyszła synowa, weszła do środka.
Mary poszła w jej ślady i stanęła w progu drzwi. Spoglądała na spokojne ciało chłopaka. Nie oddychał. Nie ruszał się. Nie uśmiechał. Dziewczyna patrzyła na jego matkę. Tuliła dłoń skoczka i wmawiała sobie, że to nie jest prawda. Że zaraz obudzi się z tego koszmaru. Nie stało się tak, a brunetka widząc zawód w oczach niedoszłej teściowej uciekła do łazienki.
Osunęła się po drzwiach, zakrywając twarz dłonią. Po chwili jednak wstała i zwymiotowała do najbliższej umywalki. Było jej niedobrze, świat wirował i był zamglony...
O. Coś nowego :>
OdpowiedzUsuńNo, no, no. Zaczyna się smutno, ale ciekawie. Pytanie zasadnicze brzmi: kim jest ten biedak? :<
No i już teraz Ci powiem: styl wyrabia Ci się coraz bardziej oby tak dalej :)
Buźki, E_A
PS: wypatruj nowości u mnie już niedługo ;)
o nie, mam łzy w oczach :||
OdpowiedzUsuńczekam na kolejną część tej historii!!
Mam pytanko, a gdzie są takie procedury, że to lekarz decyduje o uśmierceniu chorego. Odłączenie od aparatury to decyzja rodziny, a nie lekarza. Tak jest w Polsce i wydaje mi się, że tak jest wszędzie. Zwykle rodzina decyduje się na takie odłączenie, gdy wie, że organy same zaczną wymierać i lepiej jest je oddać komuś komu mogą uratować życie. Zastanawiam się więc w jakim kraju jest inaczej, że akurat tak jest w twoim opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńA więc kolejne FF... przyznam szczerze, że nie jestem przekonana, bo ja nie umiem zrozumieć po co do opowiadania wciskać istniejące osoby, równie dobrze można stworzyć skoczka od A do Z i nadać mu tylko wygląd ulubieńca, ale już dane i przeszłość zupełnie różną. Zresztą nie wydaje mi się, byś ty pisała jak jest naprawdę i dawała swojemu bohaterowi taką samą rodzinę, przeszłość, drogę, poglądy które ma żyjący pierwowzór.
Pozdrawiam
PS. Jedno z moich opowiadań niedługo zostanie ukończone. Byłoby mi miło gdybyś na nie zajrzała. Serdecznie zapraszam.
„Zostaw uchylone...”