DŁUGOPIS CZ. 3


3 miesiące później
Debiut w LGP dobiegł konca. Stefan, jako nowy zawodnik, zajął dobre 18 miejsce w ogólnej klasyfikacji. Wracał do Austrii, do starego życia. Chciał skończyc studia, a przede wszystkim spotkać się z Leonie. Od jego wyjazdu nigdy nie odebrała telefonu, nie odpisała na sms-y.

Zaraz po powrocie dowiedział się od wspólnych znajomych, że przeżyła najgorszy okres w życiu każdego dziecka. Śmierć matki. Żałował, ze nie było go przy niej w tym czasie. Żałował, że nie poznał nigdy pani Elizabeth. Żałował, że zawalił na całej lini...

Pojechał pod jej dom. Nie otwierała. Zdecydował się na desperacki krok, wyważenie drzwi...

Siedziała na balkonie. Mimo iż zbierało się na burzę, a deszcz zacinał niemiłosiernie, ona uparcie siedziała na ławce przy zimnej ścianie. Płakała, była bezsilna. Straciła dwie najważniejsze osoby w swoim życiu. I to w tak krótkim czasie! A co najgorsze, z matką nie zdążyła się nawet pożegnać. Od wyjazdu dziewczyny na studia, nie doszło do spotkania matki z córką ani jeden raz! Leonie nie dzwoniła do niej, nie pisała listów. A przecież obiecała! Przyrzekła, że zawsze będzie pamiętać o rodzinie. Zapomniała o danym słowie. Nie obchodził jej los matki, która zachorowała na raka trzustki. Nie wiedziała nawet o tym, gdyż nikt jej nie poinformował! Dopiero ojciec zadzwonił do Leonie, by powiedzieć o śmierci rodzicielki.

Ubrana w stary, sprany dres, z przetłuszczonymi włosami w ,,artystycznym'' nieładzie. Z butelką whisky przy sobie i bez chęci do dalszego studiowania. Z papierosem w ręku, mimo iż nigdy nie paliła. Na posadce porozrzucane zgniecione kartki papieru. Próbowała napisać list. Do matki. Jako pożegnanie. Myślała, że to jej pomoże. Że to będzie rodzaj terapii, o którym mówił jej psychoterapeuta. Myliła się. Tysięczny list, ostatecznie zabazgrany czarnym długopisem, tym samym, który dał jej Stefan, nie dał jej spokoju psychicznego. A wręcz przeciwnie. Długopis pogłębiał jej depresję coraz bardziej. Tęskniła za Stefanem, za jego bliskością, czułymi słówkami.

Pijąc kolejną szklankę alkoholu, usłyszała trzask. Wystraszyła się. Wybiegła z balkonu i ujrzała Stefana. Jej Stefana.

- Jezus Maria! Leonie jak ty wyglądasz! - powiedział z troską w głosie i podszedł do niej.

- Co ty tu robisz? - wydukała cicho. - Jakim prawem jesteś w moim domu? Nikt cię nie wpuszczał! - krzyczała.

- Ciiii - powiedział, przykładając palec do ust dziewczyny. - Już jestem i cię nie zostawię.

- Nie dotykaj mnie! - wyrywała się, okładała go pięściami.

 Nie odpuszczał. Przytulił ją całą siłą. Trzymał ją tak długo aż się nie uspokoiła. Aż nie usnęła. Położył ją delikatnie na łóżku, wziął się za ogarnianie bałaganu. Zrobił pranie, wyprasował stertę ciuchów.

Obudziła się. Dawno nie spała, przez co jej organizm nie funkcjonował tak, jak powinien. Wstała z łóżka i znów go ujrzała. A jednak to nie był sen.

- W łazience masz nalaną wodę. Wykąp się. Tu masz świeże ubrania - powiedział i podał dziewczynie rzeczy.

- Dziękuję - powiedziała nieśmiało. Udała się do łzienki i zanurzyła w gorącej wodzie. Tego jej było trzeba!

Leżała w wannie dobre dwie godziny, lecz Stefan nie bronił jej tego. Wiedział, że dziewczyna potrzebuje trochę czasu dla siebie, aby się ogarnąć i pogodzić z teraźniejszością, z jego powrotem.

Wychodząc z pomieszczenia nadziała się na ciało chłopaka i o mały włos nie przewróciła się. Stefan jednak zdążył ją złapać, a Leonie unikając kontaktu wzrokowego ze skoczkiem, wyrwała się z jego uścisku.

- W kuchni masz obiad, marnie wyglądasz - dodał po chwili milczenia.

- Nie jestem głodna! - krzyknęła studentka.

- Ale musisz coś jeść! - Stefan również podniósł głos.

- Nie jesteś moją mamą by mi o tym mówić! - powiedziała płacząc i uciekła do pokoju, zamykając się na klucz.

- Przepraszam. Masz rację. Nie jestem twoją mamą. Nigdy nią nie będę. Nigdy jej też nie poznałem. Ale nawet nie wiesz jak tego żałuję. Żałuję, że nie było mnie przy tobie. Że skoki były ważniejsze - zaczął swój monolog, stojąc pod drzwiami. - Ale zrozumiałem, że cię kocham. Że jesteś dla mnie najwazniejsza!

Po chwili chłopak usłyszał szczęk otwieranych drzwi. Delikatnie pchnął je do przodu i ujrzał płaczącą dziewczynę.

- Wiem, że jest ci teraz ciężko, ale daj sobie pomóc - szepnął, stojąc przed Leonie.

- Pomóż mi - powiedziała ledwie słyszalnie, jednak na tyle głośno, aby Stefan mogł ją usłyszeć. Stefan uklęknął przy łóżku, wycierając dłonią mokrą twarz dziewczyny, a ona przytuliła się do niego.

- Tęskniłam - powiedziała nadal płacząc.

- Pomogę ci, obiecuję....

- Potrzebuję czasu...

- Będę z tobą zawsze...  - Stefan zbliżył swoją twarz do twarzy studentki, aż ta mówiła wprost do jego ust.

- Nie wiem czy ci jeszcze zaufam, ale wiem, że cię kocham...

Wymieniali pojedyncze zdania, zawzięcie wpatrując się sobie w oczy. Aż w końcu stało się. Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Wyrażał on tęsknotę, gorycz i żal. Wszystko co dobre i złe. Ich języki toczyły wojnę o dominację. Ich dłonie błądziły po ciele ukochanej osoby. Ich ubrania z lekkością lądowały na świeżo umytej podłodze. Ich głodne ciała pożerały się na wskroś. Ich potrzeby, mimo że były całkiem odmienne, wreszcie zostały spełnione. Leonie chciała poczuć bliskość Stefana, a Stefan chciał odkupić swoje winy.

4 lata później
Leonie została żoną Stefana. Chłopak nie zakończył swojej sportowej przygody. Leonie jeździła z nim na wszystkie zawody, gdyż była prawowitą dziennikarką sportową.

- A co powie Stefan Kraft na doniesienia o ciąży swojej małżonki? - spytała dziewczyna prowadząc wywiad z Kraftem.

- Nic mi niewiadomo, ale za chwilę mogę się dowiedzieć - powiedział przez śmiech.

- Gratulacje! - krzyknęła Leonie.

- Dziękuję, ale czego? - spytał zdezorientowany skoczek.

- Będziesz ojcem - puściła perskie oko Stefanowi, a on wreszcie zrozumiał. Jest szczęśliwym mężem, a teraz będzie jeszcze ojcem!

I tak zwykły długopis stał się powodem miłości dwójki ludzi. Dwójki tak różnych ludzi...

~~~~~~
I tak kończy się trzyczęściowy onepart o Stefanie i Leonie. Mój debiut.
Dziękuję wszystkim, którzy czytali, komentowali...
Mam prośbę. Niech każdy kto przeczyta 3. część, niech skomentuje. Chcę wiedzieć ile tak naprawdę Was tu bylo!
Ze względu na brak czasu nie odpowiadałam na Wasze komentarze, krucho również jest z czytaniem Waszych opowiadań i pozostawieniu komentarza, ale w wolnej chwili wpadnę na pewno!
Co dalej?
Jeśli cos znów wpadnie mi do głowy (nie będzie to raczej długie) to dodam to na ten blog i zaproszę Was ;) I to nie będą raczej wakacje, gdyż wtedy mam duże problemy techniczne. Może zimą...
To tyle ode mnie.
Jeszcze raz dziękuję! Cieszę się, że ktoś tu był, komentował (przyznam się, że początkowo bałam się, że nikt tu nie wejdzie).
Buziaki! Miłych wakacji! Zdanych sesji, itd. ;)
Ola

Komentarze

  1. jeny, jak dobrze, że Stefan wyważył te drzwi, bo za ciekawie by raczej wówczas nie było... biedna Leonie, eh :(
    aw, jak słodko się kończy! na całe szczęście, bowiem oboje zasłużyli na to, aby ich historia miała happy end :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Happy end był zamierzony od samego początku. Inaczej nawet sobie tego nie wyobrażałam xD
      Dziękuje, że byłaś! :*

      Usuń
  2. Oczywiście, że czytałam to opowiadanie. Nawet nie wiesz jak bardzo mi się podobało i powiem szczerze, że mi mało :-(
    Zakończenie jest słodkie i takie lubię.
    Kochana, dziękuję za to opowiadanie i czekam na więcej.
    Pozdrawiam gorąco i miłych wakacji życzę.
    Buziaczki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje! Cieszę się, że sie spodobało. Mało? Nie planowałam niczego długiego. Miało być krótko, zwięźle i na temat.
      Na dłuższe opowiadania nie nadaję się, gdyż zawsze mącę i na koniec wychodzi beznadzieja... :(
      Jeszcze raz dziękuje. Za komentarz i obecność! :*

      Usuń
  3. Oj...
    Wielka szkoda ze to koniec :( ja to bym z tego takie dluuuugasne opowiadanko zrobila! A czemu? Bo fabula ciekawila a dodatkowo - masz zylke do pisania, Kochana! *0*
    Bardzo mi sie tu podobalo, ciesze sie, ze mnie tutaj zaprosilas i ze moglam sledzic losy tak cudownych bohaterow! <3
    Czekam na kolejne cudenko, ktore wyjdzie spod Twoich paluszkow! Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Dziękuje pięknie! Miło się robi, gdy czyta się taki komentarz!
      Żyłka do pisania? Nie sądze.. (chociaż po wynikach egzaminu gimnazjalnego z polaka i dość dziwnej mojej charakterystce, ocenionej 10/10, nabieram przekonania, że dziennikarstwo będzie świetne)
      Dziękuje! Za obecność, komentarze motywujące, za to że bylaś!
      Dziekuje :*

      Usuń
  4. Zjawiam się dopiero na koniec? :( Naprawdę? :(
    Cóż, szkoda, ale naprawdę bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać tę historię. :)
    Wszystko nadrobiłam już wczoraj, ale z komentarzem zjawiam się dziś. :P
    Powyższy rozdział jest świetny! Bardzo mi się podoba. :))
    Masz swobodę pisania, a dzięki temu czyta się z ogromny zaciekawieniem. :)
    Wykreowałaś ciekawe postacie, które bardzo polubiłam, choć nie mogłam się nimi dłużej nacieszyć. :(
    Cieszę się, że zakończyłaś tę historię happy endem. :) Czytając ją właśnie tego chciałam. Szczęśliwego zakończenia tych dwoje. ♥
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejne cudeńka! ^^
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początek czy koniec, nieważne. Ważne, ze jesteś ♥
      Zaczynając pisać, tworzyć tego bloga miałam obawy, że nikomu nie przypadnie do gustu. Czytając komentarze pod każdą częścią, taki banan na mojej twarzy gościł, że nie pozostaje mi nic innego jak dziękować!
      Swoboda pisania? Myśle, że stukrotne przemyślenie tej historii, wielkie wątpliwości, tysiące razy poprawiania dały oczekiwany efekt. Chciałam, żeby bylo dobrze i chyba jest :)
      Dziękuje, ze czytałaś! Że się pokazałaś, a nie jak wiele osób nadrobi, przeczyta ale nie skomentuje.
      Jak wpadnę na pomysł nowej historii, na pewno się o tym dowiesz!
      Dziekuje raz jeszcze! :*

      Usuń
  5. Jestem!
    Kurczę, strasznie szkoda, że to już koniec, bo powiem szczerze, że naprawdę mnie wciągnęła twoja historia.
    Wszystko było świetnie napisane, w dodatku bardzo lekko się czytało... same zalety :) Dobrze, że ten happy end jednak się pojawił. Oboje zasługiwali na szczęście.
    No nic, mam nadzieję, że niebawem wrócisz do nas z czymś nowym ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje! Za te wszystkie pochwały... naprawdę nie ma jakiegoś błędu? Chociaż malutkiego? ;)
      Happy end? Pierwsza ogólnodostępna historia, więc tylko takie zakończenie było brane pod uwagę.
      Jednego jestem pewna. Nie wiem kiedy, ale na bank będzie coś nowego. Od jakiegoś czasu pisanie to jest coś, co zabija mi czas. Weekend bez pisania to weekend nudny, stracony.
      Kurde... uzależniłam się od bloggera :(
      Dziękuje, że byłaś! I za te piękne komentarze! :*

      Usuń
  6. Twój debiut ocenię na na pewno lepszy niż mój, bo o moim chciałabym zapomnieć XDD
    Na prawdę swietna historia ;)
    I piszesz bardzo fajnie, przyjemnie się czytało :D
    Mam nadzieję, ze niedługo znowu będę miała okazję przeczytać twoje 'dzieło' :D
    Pozdrawiam i weny ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje!
      Kolejne ,,dzieło'' już pomału powstaje w głowie ;)
      Pozdrawiam! Ola

      Usuń
  7. Och, Leonie.
    Strata matki, rzeczywiście jest dużym ciosem, choć wątpię by nikt jej o chorobie nie poinformował. Ale dobrze, że miała Stefana, który kiedy już poogarniał skoki wrócił. Wiedziałam, że wróci, bo jednak racja była po jego stronie (jeśli rozumiesz o co mi chodzi).
    Bardzo podobał mi się opiekuńczy sposób w jaki się nią zajął :)
    No i miły happy end :>. Trochę skrótowo przedstawiony, ale może to i dobrze.
    Co do samego debiutu - jest dobrze. Mój debiut powstał w universum Harry'ego Pottera i chyba nie bardzo chcę o nim pamiętać. Ale miałam wtedy 12 lat, więc czasem wracam do niego z czystego sentymentu.
    Skokwy debiut sama zaliczyłam dopiero 1,5 orku temu (rany, tak to zleciało...!) i jestem z niego o wiele bardziej zadowolona.
    Widzę, że jesteś zadowolona z tego co stworzyłaś i to jest najważniejsze. Widzę rzeczy do poprawy, ale tak naprawdę nie jest to nic konkretnego - po prost chodzi o pewien szlif, który można osiągnąć jedynie pisząc (i czytając, to również ważne!) coraz więcej i więcej - wiec cieszę się, że się zaprzyjaźniłaś z bloggerem (on naprawdę uzależnia, ostrzegam!).
    Czytając cudzą twórczość, czy to dobrą, czy złą wyłapujesz to co Ci się podoba oraz to, co Ci się nie podoba i przenosisz to na swoje własne pomysły, często nawet nieświadomie. A pisząc, wyrabiasz styl, eksperymentujesz z różną narracją, rożnymi zabiegami stylistycznymi, znajdując ten sposób pisania, który jest dla ciebie najlepszy, jest "twój". Dla mnie osobiście pisanie to trochę takie małe laboratorium. Przy każdym opowiadaniu (a mam ich trochę an swoim koncie :P) próbuje czegoś nowego albo udoskonalam to, co już było.
    Łatwo to oczywiście sprawdzić, zaglądając na mojego bloga z moimi twórczym misz-maszem (anyway, Dziękuję za dodanie do linków! <3).
    Okej, z mojej strony chyba tyle. Jeśli potrzebowałabyś jakiejś rady, lub po prostu podyskutować na temat pisania/skoków/innych dziwnych rzeczy to wiesz, gdzie mnie szukać ;)
    Weny, wytrwałości w pisaniu i grzecznego blogspota (czasem zżera akapity, jak jest głodny :P).
    Buźki, E_A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się ucieszyłam, gdy zobaczyłam taki długaśny komentarz. Dziękuje!!! ♥
      Wiem, że nie jest idealnie. Starałam się, jestem zadowolona z całości. A błędy? Chyba zgonię to na debiut. Był pomysł, stworzyłam historie (z opisami! Normalnie cud) i nie zwracałam uwagi na drobnostki, tj. wiek do rozpoczęcia kariery skoczka i innych dupereli.
      I na pewno więcej czytam blogów niż piszę, więc kolejne opowiadanie będzie bardziej doszlifowane. :)
      I czekam na bonus z Michaelem! ♥
      Pozdrawiam! Ola

      Usuń
  8. Zaprosiłaś mnie już daaawno temu, ale ja dopiero dziś znalazłam czas, aby tutaj zajrzeć. I szczerze nie żałuję, bo te trzy części przeczytałam bardzo szybko. Ta historia wciągnęła mnie na maksa.
    Cieszę się, że Leonie i Stefan są teraz szczęśliwi pomimo sprzeczności losu.
    Dziękuję, że mogłam przeczytać to opowiadanie! Mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja i będę mogła przeczytać coś jeszcze Twojego autorstwa. :)
    Ściskam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznam szczerze, że ja nie rozumiem potrzeby tworzenia takich fanfików o istniejących osobach. Nie mam nic do sportowców i nie miałabym nic przeciwko, gdyby stworzyć skoczka od a do z, czyli od imienia i nazwiska zaczynając zamiast brać jakiegoś gotowca i zmieniać mu cały życiorys.
    Czytając twoje opowiadanie podeszłam więc do tego jak do opowiadania autorskiego, bo prawdę mówiąc moja wiedza o skokach narciarskich jest tak nikła, że znam tylko Małysza (znam to za dużo powiedziane, ja wiem jedynie, który to).
    Powiem szczerze, że było dosyć naiwnie, tak prosto i bez drugiego dna. Z pewnością podobało mi się zagranie z wypisanym długopisem, ale już dalej "wpadła na Stefana, znowu wpadła na Stefana", takie to było trochę na siłę. Dziwiło mnie też, ze nie kontaktowała się z matką, jeśli nie były w żadnych zatargach. Co innego, gdyby gdzieś po drodze wynikła jakaś grubsza sprawa i większa awantura, ale tak bez powodu zerwać kontakt, nie odwiedzać rodzinnych stron? Trochę to było naciągane. Byłam wściekła na bohaterkę, gdy kazała zrezygnować chłopakowi z pasji i być jego jedyną pasją. Zachowywała się przy tym jak egocentryczny pustak, który chce być w centrum wszechświata. Sama żadnych pasji nie miała, więc wymagała od niego tego samego. Ja rozumiem, że mogło im być trudno być w rozjazdach, nie widywać się dłuższy czas, ale przecież miliony ludzi tak żyje i daje radę, poza tym sezon narciarski nie trwa wiecznie, a trenować mógł z miejsca zamieszkania, tak? Więc w czym miała problem? Nie rozumiem tego, nie rozumiem jej, ale to nie znaczy, że ona nie ma prawa bytu w tym opowiadaniu, bo ma. Ja nie z każdym bohaterem muszę się zgadzać.
    Opowiadania ogólnie nie uważam za złe, było idealne na jeden raz, takie krótkie, nawet z sensem, niemęczące, nie trzeba było za bardzo przy nim myśleć, bo nie miało tego drugiego dna, ale gdzieś tam jednak tego drugiego dna i jakiś większych emocji mi w nim zabrakło. Brakowało mi też akapitów i wyjustowania.
    Uderzyło mnie też w oczy "nie jesteś moją mamą". Ja chyba do chłopaka powiedziałabym "nie jesteś moim ojcem, by mi mówić co mam robić". Mężczyzny raczej nie porównuje się do matki i myślę, że nie trzeba tu było tego dramatyzmu i nawiązania do śmierci rodzicielki.

    Pozdrawiam
    takamilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Dziękuję za tak konstruktywny komentarz. I że zechciałaś przeczytać moje pierwsze ,,dziecko". Wiem, że nie było idealnie. Uczę się. I mam nadzieję, że w miarę upływu czasu i ciągłego pisania to się zmieni.
      Wyjustowanie. Kurde. Wiem o co chodzi ale nie wiem jak to się robi ;)
      Jeszcze raz dzięki za komentarz :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty