Nowe życie
Rozdział 6
11.05.2014 (5 miesiąc ciąży)
Tygodnie w pracy mijały, a Mary i Gregor nadal nie znaleźli wspólnego języka. Do czasu aż szefowa nie zleciła im wspólnego artykułu...
- Naprawdę musimy razem? - jęknęła zrozpaczona Mary.
- To duży materiał na pól magazynu! Jesteś bardziej doświadczona od Gregora a ze względu na twój stan nie pozwolę ci pracować samej!
- W takim razie Gregor może sam napisać ten artykuł!
- Nie. Nie może. Mary tylko jeden raz. Wiem, że nie przepadacie za sobą ale... To moja decyzja, mój rozkaz i jak nie wykonacie mojego polecenia to wylecicie! - wrzasnęła szefowa, całkowicie wyprowadzona z równowagi.
- Ale... - odezwał się milczący do tej pory Gregor, na co został zgromiony wściekłym spojrzeniem.
- Za dwa tygodnie widzę gotowy materiał u siebie na biurku.
Wizja wspólnej pracy z niedoświadczonym dziennikarzem przyprawiała Mary o gęsią skórkę. A co jeśli nie dogadają się i oboje stracą pracę? Przecież to jej jedyne źródło utrzymania!
- Wiem, że za mną nie przepadasz, ale chyba oboje nie chcemy stracić tej pracy... Możemy zrobić tak, że.... - Gregor przerwał rozmyślania przyszłej matki. - ja zajmę się wywiadami, dostarczę ci je a ty posklejasz całą resztę. Pasuje ci?
- Tak, ale... Musimy najpierw wspólnie ustalić z kim przeprowadzisz te rozmowy i z każdego postępu będziesz zdawał mi relacje. Idę do domu, widzimy się jutro - odparła sucho i zwinnym krokiem wyszła z redakcji.
Miała dość. Nigdy nie lubiła pracować w zespole. Nawet tym dwuosobowym. Szefowa dobrze wiedziała w jakim jest nastroju i nie powinna dodatkowo jej denerwować. Ten dzień zbliżał się wielkimi krokami, a Mary nie chciała o nim nawet myśleć.
W drodze do domu wstąpiła jeszcze na cmentarz. Coraz więcej świecących lampek, świeże kwiaty na grobie Stefana dodatkowo potęgowały ból na myśl o wydarzeniu za dwa dni. Stojąc i modląc się, Mary dostrzegła jednym okiem postać wysokiego mężczyzny, wpatrującego się w miejsce spoczynku Krafta. Kojarzyła go skądś, ale nie mogła dopasować go do żadnej znanej sobie osoby. Gdy odwróciła głowę w stronę mężczyzny, ten jak poparzony uciekł.
Następnego dnia para, dotychczas rywali, całkowicie zmieniła swoje podejście. Mary schowała swą dumę i, jak na kapitana zespołu przystało, przystąpiła do pracy. Dyrygowała Gregorowi, a on bez zająknięcia wykonywał polecenia. Od czasu do czasu pozwolili sobie na drobne uszczypliwości, lecz w porównaniu z dawnymi kłótniami, te były niczym.
Kolejny pracowity dzień minął i kobieta znów odwiedziła grób skoczka. Idąc ku niemu, znów zobaczyła postać znanego nieznanego mężczyzny. Stał nad grobem Stefana i plakał. Mary podeszła powoli, by chłopak nie uciekł. Stanęła obok niego i nieobecnym wzrokiem wpatrzyła się w czerwone róże.
- Stefan był moim przyjacielem - przerwał ciszę jej towarzysz. Mary tylko spojrzała na niego, by spowrotem utonąć w morzu kwiatów. - Skakaliśmy razem za młodu. On osiągnął sukces, ja zmieniłem skoki na latanie samolotami.
Z oczu Mary zaczęły spływać łzy. Na codzień umiała opanować emocje, które teraz się skumulowały i uderzyły ze zdwojoną mocą. Jeśli dziś jest źle, to co będzie jutro?
Oboje zamilkli, wpatrując się w napis na krzyżu.
- Przepraszam. Nie powinienem tu przychodzić- mężczyzna jakby wybudził się z transu i już miał odchodzić, kiedy Mary zatrzymała go.
- Nawet nie wiem jak masz na imię - rzekła, gdyż ciekawość zżerała ją od środka.
- Gregor- podał jej swoją dłoń i lekko uniósł kąciki ust.
- Ten Gregor? Schlierenzauer? - chłopak przytaknął jej, a kobiecie nagle wszystko się rozjaśniło.
Stefan wiele razy opowiadał jej o swym przyjacielu z czasów dzieciństwa. Zawsze trenowali razem, jednak tylko jemu udało się osiągnąć sukces. Wtedy Schlieri wybrał lotnictwo i jak widać nie żałował tej decyzji. Mary widziała Gregora tylko raz, na sylwestrze w rodzinnej miejscowości Krafta, w której również wychował się Schlierenzauer. Później Stefan nie miał czasu, by spotykać się ze znajomymi...
_________
Wpadam tak na szybko, w przerwie od Mitologii. Kolejny Gregor wita na pokładzie! I zjawił się nie bez powodu. Zagości tu na dłużej ;)
Jak widzicie ta historia to wytwór mojej wyobraźni, dlatego Schlieri nie skacze.
Mam w głowie już zakończenie! I powiem tyle: będzie biało! A co to znaczy? Może ślub, może chrzciny? Zobaczycie, nie chcę za dużo zdradzać.
Ale spokojnie! Jeszcze troooochę rozdziałów przed nami :D
I jeszcze jedno! Jaki to dzień przed Mary? Mała podpowiedź to data, specjalnie umieszczona na początku rozdziału. I na pewno to nie termin porodu! Za prędko ;)
11.05.2014 (5 miesiąc ciąży)
Tygodnie w pracy mijały, a Mary i Gregor nadal nie znaleźli wspólnego języka. Do czasu aż szefowa nie zleciła im wspólnego artykułu...
- Naprawdę musimy razem? - jęknęła zrozpaczona Mary.
- To duży materiał na pól magazynu! Jesteś bardziej doświadczona od Gregora a ze względu na twój stan nie pozwolę ci pracować samej!
- W takim razie Gregor może sam napisać ten artykuł!
- Nie. Nie może. Mary tylko jeden raz. Wiem, że nie przepadacie za sobą ale... To moja decyzja, mój rozkaz i jak nie wykonacie mojego polecenia to wylecicie! - wrzasnęła szefowa, całkowicie wyprowadzona z równowagi.
- Ale... - odezwał się milczący do tej pory Gregor, na co został zgromiony wściekłym spojrzeniem.
- Za dwa tygodnie widzę gotowy materiał u siebie na biurku.
Wizja wspólnej pracy z niedoświadczonym dziennikarzem przyprawiała Mary o gęsią skórkę. A co jeśli nie dogadają się i oboje stracą pracę? Przecież to jej jedyne źródło utrzymania!
- Wiem, że za mną nie przepadasz, ale chyba oboje nie chcemy stracić tej pracy... Możemy zrobić tak, że.... - Gregor przerwał rozmyślania przyszłej matki. - ja zajmę się wywiadami, dostarczę ci je a ty posklejasz całą resztę. Pasuje ci?
- Tak, ale... Musimy najpierw wspólnie ustalić z kim przeprowadzisz te rozmowy i z każdego postępu będziesz zdawał mi relacje. Idę do domu, widzimy się jutro - odparła sucho i zwinnym krokiem wyszła z redakcji.
Miała dość. Nigdy nie lubiła pracować w zespole. Nawet tym dwuosobowym. Szefowa dobrze wiedziała w jakim jest nastroju i nie powinna dodatkowo jej denerwować. Ten dzień zbliżał się wielkimi krokami, a Mary nie chciała o nim nawet myśleć.
W drodze do domu wstąpiła jeszcze na cmentarz. Coraz więcej świecących lampek, świeże kwiaty na grobie Stefana dodatkowo potęgowały ból na myśl o wydarzeniu za dwa dni. Stojąc i modląc się, Mary dostrzegła jednym okiem postać wysokiego mężczyzny, wpatrującego się w miejsce spoczynku Krafta. Kojarzyła go skądś, ale nie mogła dopasować go do żadnej znanej sobie osoby. Gdy odwróciła głowę w stronę mężczyzny, ten jak poparzony uciekł.
Następnego dnia para, dotychczas rywali, całkowicie zmieniła swoje podejście. Mary schowała swą dumę i, jak na kapitana zespołu przystało, przystąpiła do pracy. Dyrygowała Gregorowi, a on bez zająknięcia wykonywał polecenia. Od czasu do czasu pozwolili sobie na drobne uszczypliwości, lecz w porównaniu z dawnymi kłótniami, te były niczym.
Kolejny pracowity dzień minął i kobieta znów odwiedziła grób skoczka. Idąc ku niemu, znów zobaczyła postać znanego nieznanego mężczyzny. Stał nad grobem Stefana i plakał. Mary podeszła powoli, by chłopak nie uciekł. Stanęła obok niego i nieobecnym wzrokiem wpatrzyła się w czerwone róże.
- Stefan był moim przyjacielem - przerwał ciszę jej towarzysz. Mary tylko spojrzała na niego, by spowrotem utonąć w morzu kwiatów. - Skakaliśmy razem za młodu. On osiągnął sukces, ja zmieniłem skoki na latanie samolotami.
Z oczu Mary zaczęły spływać łzy. Na codzień umiała opanować emocje, które teraz się skumulowały i uderzyły ze zdwojoną mocą. Jeśli dziś jest źle, to co będzie jutro?
Oboje zamilkli, wpatrując się w napis na krzyżu.
- Przepraszam. Nie powinienem tu przychodzić- mężczyzna jakby wybudził się z transu i już miał odchodzić, kiedy Mary zatrzymała go.
- Nawet nie wiem jak masz na imię - rzekła, gdyż ciekawość zżerała ją od środka.
- Gregor- podał jej swoją dłoń i lekko uniósł kąciki ust.
- Ten Gregor? Schlierenzauer? - chłopak przytaknął jej, a kobiecie nagle wszystko się rozjaśniło.
Stefan wiele razy opowiadał jej o swym przyjacielu z czasów dzieciństwa. Zawsze trenowali razem, jednak tylko jemu udało się osiągnąć sukces. Wtedy Schlieri wybrał lotnictwo i jak widać nie żałował tej decyzji. Mary widziała Gregora tylko raz, na sylwestrze w rodzinnej miejscowości Krafta, w której również wychował się Schlierenzauer. Później Stefan nie miał czasu, by spotykać się ze znajomymi...
_________
Wpadam tak na szybko, w przerwie od Mitologii. Kolejny Gregor wita na pokładzie! I zjawił się nie bez powodu. Zagości tu na dłużej ;)
Jak widzicie ta historia to wytwór mojej wyobraźni, dlatego Schlieri nie skacze.
Mam w głowie już zakończenie! I powiem tyle: będzie biało! A co to znaczy? Może ślub, może chrzciny? Zobaczycie, nie chcę za dużo zdradzać.
Ale spokojnie! Jeszcze troooochę rozdziałów przed nami :D
I jeszcze jedno! Jaki to dzień przed Mary? Mała podpowiedź to data, specjalnie umieszczona na początku rozdziału. I na pewno to nie termin porodu! Za prędko ;)
Ooo.. a więc Gregor to nie Gregor, ale Gregor też będzie. Skomplikowane, ale dobrze się z kolegą zaczęła dogadywać :>
OdpowiedzUsuńbiałe zakończenie skojarzyło mi się li i jedynie ze śniegiem, no idea why.
A ten ważny dzień? Well, 13 maja? Może czyjeś urodziny? Bo na rocznicę śmierci za szybko. Tzn, to na pewno jakaś rocznica, ale nie wiem jaka :<
To oczywiste, że to Twoja wersja, z którą możesz robić co Ci się żywnie podoba ;).
Tyle ode mnie, nie każ czekać nam za długo ;)
E_A :*
o borze, się porobiło u Ciebie XD jednego Gregora nie lubi,a drugi tu zawitał... i chyba go polubi :D
OdpowiedzUsuńco do daty... urodziny Stefka, co nie? :|
czekam na kolejny!!